piątek, 4 kwietnia 2014

krawieckie sny...


a właściwie szara rzeczywistość czy koszmar PRLu.
Tematy krawieckie są mi bliskie, w domu zawsze było pełno szmatek, nici i wszelkich akcesoriów. Moja Mama szyła, szyje i chwała jej za to, bo jak już kiedyś wspomniałam moje dziatki gołe i bose latałyby gdyby nie Babcia. Ale do rzeczy. W skrapkach wyzwaniowo Pinezka zarzuciła krawiecki temat, więc postanowiłam, że wreszcie przełamię paniczny lęk przed żurnalowaniem i coś tam sobie zaczęłam wyobrażać... głównym bohaterem projektu miał być arkusz wykrojów z Burdy, który miałamprzecieżjeszczeniedawnotubył...


ech przekopałam wszystkie możliwe miejsca i nie znalazłam. Wpadł mi za to w ręce kupiony na kiermaszu numer pisma Kobieta z 49 roku. Wciągnęło mnie :) Artykuł na dwie strony wielkoformatowego periodyku traktował o wyższości PDTów nad innymi sklepami. Napisany był językiem niemożliwym dziś do strawienia i przedstawiał historię kobiety, która na gwałt szukała czarnej wełny na kostium. Obśmiałam się jak norka... i oczywiście postanowiłam pociąć.

Wybaczcie niedociągnięcia - to mój pierwszy raz, tekstu chyba za dużo, ale nie mogłam się oprzeć. Tło nie do końca mnie przekonuje... ale największym dla mnie zaskoczeniem była niemoc użycia stempli, które są dla mnie podstawowym narzędziem. Podglądam Czekoczynę, Matilde czy Pinezkę i te tła takie proste - tu chlapnięte, tam kawałek niestarannie odbitego stempla, maska, gesso - bułka z masłem... ale chyba jeszcze muszę popracować nad tym masłem. Brakuje mi lekkości w nadgarstku :)


Szpuleczki pożyczone od Kobens, nitki - a jakże - od Pinezki.
Mgiełki i gesso Ayeedy i nowy arkusz Burdy wycyganiony od Mamy :)
Ale się rozpisałam, przepraszam...

... szczera krytyka mile widziana :)

8 komentarzy:

  1. Fajny pomysł z tymi nićmi :) Ja tam się kiedyś za szycie brałam, ale skończyło się na tym, że uszyłam (ręcznie) jedną krzywą sukienkę na bractwo rycerskie i potem powiedziałam sobie, że już nigdy-przenigdy za szycie się nie wezmę ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tam muszę to kiedyś zobaczyć z bliska, bo objąć tego nie mogę w całości :D
    Te szpulki wymiatają :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudnie! Ale fajne klimaty ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pięknie!
    Dziękujemy za udział w zabawie na scrapki - wyzwaniowo! :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. powiem tak: uśmiechałam się podczas czytania i może trochę, że to o mnie (też, między innymi;), a trochę, że pióro masz lekkie, więc, jak coś, to pisz, bo czyta się fajnie.
    teraz się poznęcam nad wpisem. a właściwie chciałabym, ale jakoś nie mam się czego czepić. szpuleczki od nici - pomysł absolutnie w deskę, jak to mówią, ja się "zainspiruję", czyli kiedyś bezwstydnie ściągnę ;) a co do stempli, to, hmm, nie wiem, bez nich też wyszło fajnie. no i artykuł pewnie był przezabawny!
    trochę się rozpisałam ;) a miałam jeszcze podziękować. w imieniu własnym i Scrapek-wyzwaniowo :) :*

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny ten wpis! ja do journalowania trochę z dystansem podchodzę, ale chcę się przełamać :) podgladam te same osoby co ty ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajnie wyszedł ten wpis! Ja tam bym się nie czepiała, że nie ma stempli, chociaż osobiście też bez nich jakoś ciężko mi się obejść :) Ale wykroju z burdy to jednak za nic bym nie poświęciła pod journalowanie... :))

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny wpis i zazdraszczam zakupu takiej wiekowej gazety :) to po prostu musi być inspirujące :D

    OdpowiedzUsuń

Pięknie dziękuję, Wasze komentarze dodają mi skrzydeł :D