i cóż ja poradzę, że nadal moim największym marzeniem jest święty spokój... i te moje 5 minut dla siebie. Stan kiedy z kawą/herbatą siadasz i nie musisz nic... wtedy myśli błądzą i ulatują, splatają się i nic tego nie mąci.
Marzenie ściętej głowy.
w UHKowym journalu tym razem lawendowy temat,
a w ArtJournaLOVE marzenia...
et voilà! :)
ale wiosna idzie... bedzie lepiej :)
Bardzo delikatny, świetne tło :)
OdpowiedzUsuńEch....jak ja doskonale Cię rozumiem:-) Świetnie połączyłaś te dwa tematy.
OdpowiedzUsuńŚwietna strona!
OdpowiedzUsuńpiękny, bardzo delikatny wpis! w imieniu ArtJournalove dziękuję za wspólne journalowanie :)
OdpowiedzUsuń