czyli tak zwane pierwsze koty za płoty... który to już raz :)
Zaczęło się od pudełka... poskładanego od podstaw z białej tektury z Montażowni. Listy błędów i wypaczeń nie będę przytaczać, bo ten post mógłby się nie skończyć. Najwięcej zabawy było oczywiście z zawiasami i cyanoakrylem, który dokładnie wniknął do wnętrza zawiasu i... no cóż pudełko przestało się zamykać he he (teraz już mogę się śmiać, ale w trakcie...). Papiery z Crafthouse Flying in time i Head over brown - genialna kolekcja autorstwa Piekielnej Owcy - świetnie się z nimi pracowało, są uniwersalne i chyba znalazłam kolejne ulubione papiery :)

No i jeszcze Simon Says Stamp Anything goes
Kartka wprawdzie też przewidziana, ale powstała na końcu - sama - ja tylko sklejałam, z dużą przyjemnością nie ukrywam.
Narożnik z Wycinanki, trochę czarnego tuszu i tyle.
...i naprawdę dobrze spędzonych kilka wieczorów. Moje wyrwane z rzeczywistości pięciominutki :D
Dziękuję wszystkim Tuzaglądaczom za ciepłe słowa.