czyli na wyzwanie w skrapkach. Wiem, że jest kwiecień i właściwie kalendarz powinnam mieć już od trzech miesięcy gotowy, ale jakoś nie było okazji :) Chciałam mieć miejsce na nowe słówka Zu, ale ona nie grzeszy elokwencją.
Tym razem nie "dekupażowałam" tylko okleiłam płótnem, ostemplowałam, podistressowałam (tym i tym) i w jeden z ukochańszych papierów ubrałam zwykły kalendarz zeszytowy. Trochę crackle accent i przeszycia ręczne niestety. Brudzenie brzegów a'la Finn to wielkie wyzwanie :D
I czary mary - odkąd mam gdzie zapisać - czyli dziś! brzdąc mały wykrztusił z siebie ZIUZIA :D :D
czy coś koło tego :D
Dziecię dzielnie czekało aż mama skończy swój zapiśnik :) To teraz się zacznie :D
OdpowiedzUsuńWszystkie niuansy jakoś mi umykają na zdjęciach - bo w rzeczywistości kalendarzyk prezentuje się zawodowo:)A przeszycia znów powalają!
świetna okładka!!! jak dla mnie na kalendarz nigdy nie jest za późno ;)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny kalendarzyk. Te papiery są tak wyraziste, że świetnie pasują bez jakiś zbędnych ozdób do takiej pracy. Przeszycia...mistrzowskie. A napis tez super. Całość kapitalnie wyszła!
OdpowiedzUsuńsuper:))
OdpowiedzUsuńfajnie ubrałaś ten kalendarzyk ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł. Dziękuję za udział w wyzwaniu.
OdpowiedzUsuń