
Już ochłonęłam... to był niebywały tydzień :D W piątek dopięłyśmy wystawę na ostatni guzik i już można zwiedzać :)
a potem była sobota... dostałam od rodziny WOLNE :D i pojechałam na Skrapowisko. Zaczęło się pięknie - od warsztatów z Olgą Heldwein... wprawdzie walka była zacięta między trójwymiarem a użytecznością, mnóstwem dodatków, które Olga wciąż wyciągała z rękawa, a umiłowaniem ładu i symetrii... brakiem zwyczajowo używanych narzędzi i dodatków... ale udało się :D Zu nabyła nową oprawę a ja wyszalałam się "artystycznie".

A później było nadal fantastycznie :D Rzuciłam się w wir zakupów i spłukałam jak zwykle do ostatniego grosza.
Poznałam wreszcie osobiście
Novinkę i
Matilde, z którymi nakorespondowałam się intensywnie ostatnio.
Przysiadłam się do warsztatów Studia 75 i 13 arts... szalałyśmy razem z Pinezką, Yvette i Pasją Kati ścigając się z czasem i weną :)
Zdobyłam w wymianie śliczne zakładki z
Moniką i... jeszcze kimś (stwórca zegarkowej zakładki niech się zgłosi proszę :D). Moje trafiły do
Bei i
Aki, bardzo mi miło niech służą :D
Chyba dość na dziś...
Jeszcze tylko bardzo, bardzo chciałam podziękować za komentarze pod poprzednim postem - miód na moje serce, którego pół zostawiłam w identyfikatorze :D Dziękuję :D :D :D